środa, 10 października 2012

Slonecznik.

Najpierw byl malym ziarenkiem wsrod setek podobnych sobie braci. Dojrzewal na przytulnym podolku swojej mamy, otoczony kregiem delikatnych zoltych platkow. Jego otoczka twardniala, a  miekki srodek szykowal sie przez cale lato do zaszczytnego obowiazku zachowania gatunku. On sam i jego kilku braci spadli ktoregos dnia poznej jesieni, na ziemie. A potem zrobilo sie ciemno i zimno. Wpadl w letarg, ktory przerwaly pierwsze wiosenne promienie slonca. Poczul, ze przestaje miescic sie w swojej malenkiej skorupce, tyl i tyl. Dotad sie wiercil, az skorupka sie otworzyla, a on sam udal sie w dwoch roznych kierunkach: do dolu, skad czerpal zyciodajne soki, by moc sie dalej rozwijac i do gory, w strone slonca, ktore z dnia na dzien grzalo coraz intensywniej. Jego podziemna czesc wdzierala sie coraz glebiej, wiedzial jakos intuicyjnie, ze bedzie ona musiala, jak kotwica, utrzymac jego wybujala czesc gorna. Ten gorny skladnik jego jednorocznego jestestwa pial sie na wyscigi z rodzenstwem wyzej i wyzej. Jeszcze zielony, wiotki, z pojedynczymi listkami, a juz zdecydowany wyrastac ponad wszystkie inne rosliny, ktore mial wokol siebie.

Dobrze sie odzywial, zarowno woda i mineralami poprzez swoj rozbudowany system korzeniowy, jak i swiatlem slonecznym. Chcial zostac duzym i silnym slonecznikiem. Wyrastal w kacie ogrodu, byl wiec osloniety od wiatrow, ktore mogly w minute zniweczyc jego plany, bo z wiatrem nie ma zartow! On potrafi zwalic najgrubsze drzewa, wiec z wysokim, ale chudym slonecznikiem dalby sobie latwo rade. On to wiedzial, wiec tulil sie do sciany garazu, zeby nie dac sie podmuchom.
Nadeszlo lato, a on przestal tak intensywnie piac sie do gory, musial oszczedzac sily na wyprodukowanie kwiatow. Tak, kwiaty kosztowaly go sporo energii. Musial wiecej czerpac z ziemi i z powietrza, zeby z malenkich paczkow mogly rozwinac sie okazale kwiaty, im wiecej, tym lepiej. Podswiadomie wiedzial, ze musi sie pomeczyc dla zachowania gatunku.
Jego kwiaty nie pachnialy zbyt intensywnie, ale swoim kolorem wabily tysiace owadow.














Sam nie wiedzial, dlaczego, ale nie bronil sie przed karesami brzeczacych wlochatych pszczol i trzmieli. Znow intuicyjnie wiedzial, ze te owadzie odwiedziny sa dla jego dobra. Czasem chichotal i drzal, kiedy owadzie nozki smeraly go tu i owdzie. Gdyby mial nos, pewnie by kichnal, a tak - musial znosic te gilgotki i udawac, ze nic sie nie dzieje. A owady czasem zabieraly ze soba troche jego pylku, czasem tez zostawialy obcy pylek na nim.
Tak leniwie uplywalo lato. Slonecznik wolniej juz, ale nadal rosl. Jego wnetrze powoli nabieralo innej struktury. Ziarenka, ktore utworzyly sie, miedzy innymi dzieki owadom, zaczely twardniec.

A on postawil sobie za cel przerosnac dach garazu, przy ktorym mieszkal od wiosny. I dokonal tego! Na wszystkich mogl teraz patrzec z gory. Obok niego rownie mozolnie wyrosl kuzyn z jasniejszymi platkami. Nie konkurowaly ze soba, miejsca bylo dosyc dla nich obydwu, a owadow w okolicy tez pod dostatkiem.
Czasem rozmawialy ze soba, wspominaly swoje dziecinstwo, porownywaly swoj wyglad, wymienialy uwagi na temat dzieci, ktore w krotkim czasie powinny osiagnac dojrzalosc i pojsc na swoje. Wyrazaly dezaprobate na temat wszechobecnego mchu, ktory dostal sie nawet na dach przyjaznego im garazu. Narzekaly na pogode, kiedy slonce zakryte bylo gruba warstwa chmur, na wilgoc po dlugotrwalych opadach deszczu lub na pragnienie, kiedy slonko grzalo zbyt mocno. Obserwowaly z ciekawoscia zmiany w ogrodzie, kwitnace i przekwitajace kwiaty. Obgadywaly przylatujace do nich motyle, ze takie z nich lowelasy, tylko z kwiatka na kwiatek. Wdzieczne byly biedronkom, ze uwalniaja je od dokuczliwych mszyc.
Niespostrzezenie zaczela nadchodzic jesien. Ktoregos dnia zaczely sie uskarzac na dokuczajacy nocami chlod, lamanie w lodygach, lysienie. Zblizala sie nieublagalnie starosc. I gdy juz myslaly, ze ich zycie dobieglo konca, ze w takim marazmie przyjdzie im dokonac zywota na grzadce pod garazem, ze bedzie juz tylko gorzej...

... nagle zrobilo sie wokol nich gwarno i tloczno!



Gromada uroczych rozcwierkanych malych ptaszkow obsiadla ich lodygi i galazki. Zaczely na wyprzodki skubac ziarenka, rozsypujac inne wokol. Jeden przez drugiego opowiadaly, ze musza najesc sie na zapas, bo muchy gdzies poznikaly. Dwoch staruszkow z rozczuleniem przygladalo sie wesolej gromadce. Obydwa sloneczniki dumne byly, ze na starosc sa jeszcze komus potrzebne, ze je przyfrunela odwiedzic ta rozgadana gromadka, od ktorej dowiedza sie nowinek ze swiata.


Zrozumialy tez, ze bez tych ptaszat ziarenka, ich dzieci, nie moglyby upasc na ziemie, by tam znow na wiosne wykielkowac i kontynuowac odwieczny cykl slonecznikowego zycia.

Cieplo ogarnelo ich stare serca, wyprezyly sie dumne ze swej misji, sztywno trzymaly liscie, zeby ptakom bylo wygodniej. Pomyslaly, ze dla takich chwil warto bylo zyc.

24 komentarze:

  1. Kocham słoneczniki!Piękne, silne, potężne, a przy tym jakże użyteczne.
    Ładne opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko my, ale i zwierzeta, a nawet kwiaty maja dusze i czuja.
      Ja z moimi kwaiatami rozmawiam i je glaszcze, a one tak pieknie rosna.

      Usuń
  2. Co za pasjonująca opowieść:-)) I piękne zdjęcia. Te ptaszki chciałabym zobaczyc, czy to gile? E, chyba nie..

    Pantero jeśli chcesz umieścić logo spisu (czytałam o tym u Jasnej), to wchodzisz w układ, dodaj gadżet, zdjęcie - i tam ładujesz sobie to logo + adres strony ze spisem. Potem umieszczasz to gdzie chcesz (po zapisaniu) przesuwając po prostu na właściwe miejsce. Gdyby coś dopytaj Ivę, bądź mnie. Pozdrawiam Cię gorąco:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak daleko sama juz bylam, ale dostaje wciaz odpowiedz, ze link jest uszkodzony i nie moge go zamiescic. W wolnej chwili bede musiala nad tym popracowac.

      A co to za ptaszki? Mnie nie pytaj, bo ja odrozniam wrobla od golebia, jestem dzieckiem miasta. Moze Ilonka bedzie wiedziala, ona jest troche blizej ornitologii. ;))

      Usuń
    2. Panterko wysłałam Ci maila w sprawie kodu do banerka :)

      Usuń
    3. Alleluja!!! Niech Wam Bozia w dzieciach wynagrodzi, dobre ludzie.
      Juz nawet wiem, jaki blad popelnilam. Baner jest i przy okazji przeniose go na boczek, bo teraz mi sie nie chce, takam leniwa ;))

      Usuń
  3. Panterko pięknie to napisałaś no i przyozdobiłaś to pięknymi zdjęciami :) aż miło zacząć dzisiejszy dzień:)
    Pozdrawiam ciepło Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilonko, nie wiesz przypadkiem, co to za drob latajacy po slonecznikach? Ja sie nie znam.

      Usuń
    2. Urocza opowieść:))
      Ja uwielbiam słoneczniki, bo dla mnie są kwintesencją lata :))
      A ptaszek to szczygieł ;)

      Usuń
  4. Cudna ta opowieść o słoneczniku, przyznam. A i zdjęcia piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki. Zdjecia bylyby wyrazniejsze, gdybym mogla blizej tego drobiu podejsc, a tak sa troche nieostre.

      Usuń
  5. Słoneczniki są takie...optymistyczne.
    A te z misją, dwa razy bardziej :-).
    Piękna opowieść!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to smutne opowiadanie, misja wykonana, czas umierac. :((

      Usuń
  6. Piękna opowieść :-)
    I jeszcze z przesłaniem ...

    OdpowiedzUsuń
  7. nasze koty nie mają wyjścia jak muszą ;) Pani każdemu zwierzowi zaaplikuje tabletkę i obetnie pazurki :P a te na brzuch z posta są tak smaczne że nie trzeba ich maskować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he he, juz sobie wyobrazam obcinac Miecce pazury, chybabym nie przezyla tej operacji, podobnie aplikowania w te bezczelna paszcze tabletek. Nie z Miecka takie numery... :)))

      Usuń
  8. bo wszyscy i wszystko jest sobie potrzebne... to nie przypadek, że pewnych ludzi spotykamy na swojej drodze, to nie przypadek, że zdarzają nam się pewne historie... wszystko ma swój cel! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny tekst,z przyjemnością oddałam się lekturze i podziwianiu zdjęć.Do słoneczników mam sentyment,pierwsze kwiaty w naszym ogrodzie ,gdy zaczęliśmy naszą przygodę z domem...pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne kwiaty i fajna historia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcialabym miec ogrod, zeby moc podsluchiwac i obserwowac swoje wlasne sloneczniki.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.